Rogi rozwścieczonego byka uderzają
raz za razem w drewnianą barykadę, która po każdym ciosie nieco się odchyla.
Wiwatujący tłum, który się za nią schronił,
wydaje radosny okrzyk po każdym uderzeniu. Co chwile ktoś przebiega obok
czarnej góry mięśni usiłując ją klepnąć jak podczas zabawy w berka. Byk próbuje
gonić śmiałków, lecz tym zawsze udaje się wskoczyć na płot, czasem w ostatnim
momencie.
Raz do roku, w maju, w niewielkim
miasteczku Azambuja w środkowej Portugalii ma miejsce niezwykłe widowisko.
Przez kilka dni z rzędu 6 byków jest wypuszczanych na ulice. Jednak nie jest to
gonitwa jak słynne encierro w hiszpańskiej Pampelunie, w którym zwierzęta
biegną wyznaczoną trasą z metą na arenie byków goniąc grupę śmiałków. W
Portugalii wypuszczanie byków nie ma formy biegu przez miasto, jednak emocje
towarzyszące zdarzeniu są równie duże. Podobne wydarzenia odbywają się w wielu
innych miejscowościach w regionie Ribatejo w różnych miesiącach.
Przygotowania zaczynają się
kilkanaście dni przed rozpoczęciem obchodów. Wzdłuż ulic stawiane są drewniane
barykady, okna zasłaniane są deskami. Każdy mieszkaniec na własny koszt
zabezpiecza elewację swojego domu. Wszystkie najmniejsze boczne uliczki zostają
zagrodzone, jednak w taki sposób, aby zostawić szczelinę, przez którą zmieści
się człowiek, ale nie byk. Balkony dekorowane są ozdobnymi kocami i gałązkami
palmowymi, a nad ulicami powiewają chorągiewki. Na ulice wysypywana jest
kilkucentymetrowa warstwa piasku.
Wystrzał zwiastuje rozpoczęcie
głównej atrakcji uroczystości. Campino – portugalscy kowboje, poganiacze bydła –
przepędzają stado byków i wołów przez ogrodzoną część miasta. Jeźdźcy są ubrani
w tradycyjne stroje: biała koszula, czerwona kamizelka, granatowe, krótkie
spodenki oraz najbardziej charakterystyczny element: zielono-czerwona czapka z
pomponem. W takich strojach od lat pracują pasterze bydła w regionie Ribatejo.
Każdy dzierży długą lancę zakończoną ostrym, metalowym szpicem. Byki zamykane
są w zagrodach, następnie wypuszczane na dźwięk wystrzału jeden po drugim.
Każdy z nich umieszczany jest w innej, odseparowanej części miasta.
Ulica zapełnia się ludźmi gdy byk
przebiega na jej drugi koniec lecz gdy tylko zwierzę się odwraca wszyscy w
popłochu wskakują na ogrodzenie. Co chwilę ktoś zakrada się od tyłu do
zwierzęcia, klepie go w zad i rzuca się do ucieczki, często starając się przy
tym nie uronić kropli piwa z kubka trzymanego w ręce. Od czasu do czasu ktoś łapie byka za ogon i
kręci się za nim rysując butami kręgi na piasku. Taki wyczyn zostaje nagrodzony
gromkimi brawami i okrzykami.
Pozornie niewinna zabawa z bykiem
może okazać się bardzo niebezpieczna. Po ulicy nie biega potulne, udomowione
ciele, lecz wielka, agresywna bestia z ostrymi rogami i instynktem każącym atakować
wszystko co się rusza. Biorący udział w spektaklu wiele ryzykują. Ubodzenie
rogami czy stratowanie może skończyć się tragicznie. Lecz mimo to chętnych na
zademonstrowanie swojej odwagi jest wielu.
Młodzi torreadorzy jako mulety
używają koców, kurtek czy parasoli, którymi potrząsają prowokująco. Gdy byk
nadbiega usuwają się z linii szarży jak profesjonaliści, obiegają go i
powtarzają manewr. Dokładnie wiedzą na co mogą sobie pozwolić, widać że nie
robią tego pierwszy raz. Zdają sobie sprawę że byk jest szybki ale ma
ograniczoną zwinność. Wiedzą, że zwierzę ważące ponad 700kg nie jest w stanie
momentalnie przyspieszyć, co raz po raz wykorzystują. To co dla mnie wygląda na
niewiarygodny wyczyn, na mieszkańcach zdaje się nie robić większego wrażenia. Cześć widzów wydaje się wręcz znudzona przedstawieniem. Rozmawiają, podpierają ściany a gdy byk nadbiega leniwie zbierają się i wchodzą na ogrodzenie.
Stoję wciśnięty między drewnianą balustradę
i ścianę domu. Wychylam aparat między przęsłami i kadrując na wyczucie próbuje
zrobić zdjęcie z bliska. W pewnym momencie byk zatrzymuje się naprzeciwko mnie.
Nie zaliczyłbym się do osób przesadnie bojaźliwych, ale kiedy wielkie,
rozwścieczone bydle stoi metr przed tobą i patrzy ci prosto w oczy, nawet zza
solidnego ogrodzenia, nogi się uginają. Byk zagarnia kopytem piasek i z impetem
uderza w przęsło. Nogi mam z waty a serce w gardle. Drżącym palcem udaje mi się
wcisnąć spust migawki nie spuszczając zwierzęcia z oczu. Teoretycznie nic mi
nie grozi ale wcale bezpiecznie się nie czuję kiedy rozpędzone rogi zatrzymują
się tuż przede mną. Pada kolejny cios. W końcu ktoś odciąga byka ale podwyższone
tętno pozostaje jeszcze na długo.
- Não se mova!
- What?
- Don’t move!
Rada chłopaka siedzącego beztrosko na ogrodzeniu wydaje się
prosta.
Co ciekawe, pomimo że za bykiem
biegają również dzieci, zza płotu nie słychać krzyków przerażonych matek
wołających swojego Pedro czy Ricardo aby natychmiast wracał do domu bo przecież
to niebezpieczne. Wśród widowni zgromadzonej na ogrodzeniach znajdują się
często całe rodziny. Z głośników leci portugalska muzyka, panuje atmosfera
rodzinnego festynu.
Wypchana kukła wielkości człowieka
leci rzucona w kierunku byka, który bierze ją na rogi. Tak samo traktuje oponę
potoczoną w jego stronę. Czasem ktoś próbuje zarzucić na byka swoją bluzę lub
nałożyć mu na głowę kapelusz gdy podchodzi blisko płotu. Gdy byk nie reaguje na
drażniące pokrzykiwania zostaje trafiony plastikowym kubkiem wypełnionym
piaskiem. Zgromadzeni ludzie chcą oglądać widowiskowe akcje. Takie jak ta, gdy
młody Portugalczyk przeskakuje o tyczce nad bykiem. Tak po prostu. Nie mogę
wyjść z podziwu jak bardzo lekceważone jest niebezpieczeństwo. Bo jak inaczej
nazwać próbę wskoczenia na zwierzę? Próbę udaną, dodam. Lecz mimo wszystko ani
razu nie widziałem żeby ktoś nie zdążył uciec na płot a rogi dosięgneły swój
cel.
Tauromachia jest głęboko zakorzeniona
w świadomości mieszkańców. Wielu uczestników wydarzenia nosi koszulki z
wizerunkiem byka, nad drzwiami niektórych domów i barów można zauważyć
malowidła byków, zdarzają się też bycze tatuaże. Mieszkańcy zdają się być dumni
z tej wieloletniej tradycji.
Gdy byk jest daleko przebiegam na
drugą stronę i wskakuję na ogrodzenie. Jeszcze nie zdążyłem wejść na ostatnie
przęsło a byk przebiega pod moimi nogami. Jednak nie był tak daleko. Serce wali
jak młot. Stoję na płocie oparty o ścianę i nogi mi się trzęsą bo byk
prowokowany okrzykami wymierza cios za ciosem tuż pode mną. Próbuję opanować
nerwy i wychylając aparat robię zdjęcie z góry. Niesamowite, ale co nieco straszne
przeżycie.
Starszy mężczyzna wychodzi naprzeciw
byka z rękami uniesionymi w górę. Okrzykami i tupaniem próbuje nakłonić zwierzę
do szarży w swoją stronę. Podchodzi coraz bliżej. Zdezorientowane zwierze,
prowokowane pokrzykiwaniem z każdej strony obraca się to w lewo to w prawo.
Mężczyzna rozczarowany brakiem reakcji byka kopie go w zad i wskakuje na
ogrodzenie.
Dla mnie wyzwaniem jest podejście do
płotu kiedy byk jest blisko. Koło mnie chłopczyk, który zdaje się jeszcze nie
opanował tabliczki mnożenia, wychyla się beztrosko przez przęsła ogrodzenia
mimo że byk jest całkiem niedaleko i krzyczy: Touro!
Dźwięk dzwonków zapowiada bliski
koniec przedstawienia. Niewielkie stado wołów z dzwonkami pasterskimi u szyi
poganiane przez campino przebiega przez ulicę. Obecność wołów ma działać
uspokajająco na wyraźnie zmęczonego już lecz ciągle agresywnego byka. Następnie
wszystkie zwierzęta zaganiane są do zagrody.
Tradycja wypuszczania byków na ulice jest
kultywowana od wieków. Wzięła się stąd, że gdy campino przeganiali byki przez
wieś w drodze na i z pastwiska ludzie dla rozrywki uciekali przed zwierzętami.
Dzisiejsze uroczystości w dużej mierze mają na celu oddanie hołdu ludziom
pracującym z bydłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz