28 marca 2015

Largada de toiros. Byki na ulicach


Rogi rozwścieczonego byka uderzają raz za razem w drewnianą barykadę, która po każdym ciosie nieco się odchyla. Wiwatujący tłum, który się za nią schronił,  wydaje radosny okrzyk po każdym uderzeniu. Co chwile ktoś przebiega obok czarnej góry mięśni usiłując ją klepnąć jak podczas zabawy w berka. Byk próbuje gonić śmiałków, lecz tym zawsze udaje się wskoczyć na płot, czasem w ostatnim momencie.

Raz do roku, w maju, w niewielkim miasteczku Azambuja w środkowej Portugalii ma miejsce niezwykłe widowisko. Przez kilka dni z rzędu 6 byków jest wypuszczanych na ulice. Jednak nie jest to gonitwa jak słynne encierro w hiszpańskiej Pampelunie, w którym zwierzęta biegną wyznaczoną trasą z metą na arenie byków goniąc grupę śmiałków. W Portugalii wypuszczanie byków nie ma formy biegu przez miasto, jednak emocje towarzyszące zdarzeniu są równie duże. Podobne wydarzenia odbywają się w wielu innych miejscowościach w regionie Ribatejo w różnych miesiącach.

Przygotowania zaczynają się kilkanaście dni przed rozpoczęciem obchodów. Wzdłuż ulic stawiane są drewniane barykady, okna zasłaniane są deskami. Każdy mieszkaniec na własny koszt zabezpiecza elewację swojego domu. Wszystkie najmniejsze boczne uliczki zostają zagrodzone, jednak w taki sposób, aby zostawić szczelinę, przez którą zmieści się człowiek, ale nie byk. Balkony dekorowane są ozdobnymi kocami i gałązkami palmowymi, a nad ulicami powiewają chorągiewki. Na ulice wysypywana jest kilkucentymetrowa warstwa piasku.

Wystrzał zwiastuje rozpoczęcie głównej atrakcji uroczystości. Campino – portugalscy kowboje, poganiacze bydła – przepędzają stado byków i wołów przez ogrodzoną część miasta. Jeźdźcy są ubrani w tradycyjne stroje: biała koszula, czerwona kamizelka, granatowe, krótkie spodenki oraz najbardziej charakterystyczny element: zielono-czerwona czapka z pomponem. W takich strojach od lat pracują pasterze bydła w regionie Ribatejo. Każdy dzierży długą lancę zakończoną ostrym, metalowym szpicem. Byki zamykane są w zagrodach, następnie wypuszczane na dźwięk wystrzału jeden po drugim. Każdy z nich umieszczany jest w innej, odseparowanej części miasta.

Ulica zapełnia się ludźmi gdy byk przebiega na jej drugi koniec lecz gdy tylko zwierzę się odwraca wszyscy w popłochu wskakują na ogrodzenie. Co chwilę ktoś zakrada się od tyłu do zwierzęcia, klepie go w zad i rzuca się do ucieczki, często starając się przy tym nie uronić kropli piwa z kubka trzymanego w ręce.  Od czasu do czasu ktoś łapie byka za ogon i kręci się za nim rysując butami kręgi na piasku. Taki wyczyn zostaje nagrodzony gromkimi brawami i okrzykami.

Pozornie niewinna zabawa z bykiem może okazać się bardzo niebezpieczna. Po ulicy nie biega potulne, udomowione ciele, lecz wielka, agresywna bestia z ostrymi rogami i instynktem każącym atakować wszystko co się rusza. Biorący udział w spektaklu wiele ryzykują. Ubodzenie rogami czy stratowanie może skończyć się tragicznie. Lecz mimo to chętnych na zademonstrowanie swojej odwagi jest wielu.

Młodzi torreadorzy jako mulety używają koców, kurtek czy parasoli, którymi potrząsają prowokująco. Gdy byk nadbiega usuwają się z linii szarży jak profesjonaliści, obiegają go i powtarzają manewr. Dokładnie wiedzą na co mogą sobie pozwolić, widać że nie robią tego pierwszy raz. Zdają sobie sprawę że byk jest szybki ale ma ograniczoną zwinność. Wiedzą, że zwierzę ważące ponad 700kg nie jest w stanie momentalnie przyspieszyć, co raz po raz wykorzystują. To co dla mnie wygląda na niewiarygodny wyczyn, na mieszkańcach zdaje się nie robić większego wrażenia. Cześć widzów wydaje się wręcz znudzona przedstawieniem. Rozmawiają, podpierają ściany a gdy byk nadbiega leniwie zbierają się i wchodzą na ogrodzenie.

Stoję wciśnięty między drewnianą balustradę i ścianę domu. Wychylam aparat między przęsłami i kadrując na wyczucie próbuje zrobić zdjęcie z bliska. W pewnym momencie byk zatrzymuje się naprzeciwko mnie. Nie zaliczyłbym się do osób przesadnie bojaźliwych, ale kiedy wielkie, rozwścieczone bydle stoi metr przed tobą i patrzy ci prosto w oczy, nawet zza solidnego ogrodzenia, nogi się uginają. Byk zagarnia kopytem piasek i z impetem uderza w przęsło. Nogi mam z waty a serce w gardle. Drżącym palcem udaje mi się wcisnąć spust migawki nie spuszczając zwierzęcia z oczu. Teoretycznie nic mi nie grozi ale wcale bezpiecznie się nie czuję kiedy rozpędzone rogi zatrzymują się tuż przede mną. Pada kolejny cios. W końcu ktoś odciąga byka ale podwyższone tętno pozostaje jeszcze na długo.
- Não se mova!
- What?
- Don’t move!
Rada chłopaka siedzącego beztrosko na ogrodzeniu wydaje się prosta.

Co ciekawe, pomimo że za bykiem biegają również dzieci, zza płotu nie słychać krzyków przerażonych matek wołających swojego Pedro czy Ricardo aby natychmiast wracał do domu bo przecież to niebezpieczne. Wśród widowni zgromadzonej na ogrodzeniach znajdują się często całe rodziny. Z głośników leci portugalska muzyka, panuje atmosfera rodzinnego festynu.

Wypchana kukła wielkości człowieka leci rzucona w kierunku byka, który bierze ją na rogi. Tak samo traktuje oponę potoczoną w jego stronę. Czasem ktoś próbuje zarzucić na byka swoją bluzę lub nałożyć mu na głowę kapelusz gdy podchodzi blisko płotu. Gdy byk nie reaguje na drażniące pokrzykiwania zostaje trafiony plastikowym kubkiem wypełnionym piaskiem. Zgromadzeni ludzie chcą oglądać widowiskowe akcje. Takie jak ta, gdy młody Portugalczyk przeskakuje o tyczce nad bykiem. Tak po prostu. Nie mogę wyjść z podziwu jak bardzo lekceważone jest niebezpieczeństwo. Bo jak inaczej nazwać próbę wskoczenia na zwierzę? Próbę udaną, dodam. Lecz mimo wszystko ani razu nie widziałem żeby ktoś nie zdążył uciec na płot a rogi dosięgneły swój cel.

Tauromachia jest głęboko zakorzeniona w świadomości mieszkańców. Wielu uczestników wydarzenia nosi koszulki z wizerunkiem byka, nad drzwiami niektórych domów i barów można zauważyć malowidła byków, zdarzają się też bycze tatuaże. Mieszkańcy zdają się być dumni z tej wieloletniej tradycji.

Gdy byk jest daleko przebiegam na drugą stronę i wskakuję na ogrodzenie. Jeszcze nie zdążyłem wejść na ostatnie przęsło a byk przebiega pod moimi nogami. Jednak nie był tak daleko. Serce wali jak młot. Stoję na płocie oparty o ścianę i nogi mi się trzęsą bo byk prowokowany okrzykami wymierza cios za ciosem tuż pode mną. Próbuję opanować nerwy i wychylając aparat robię zdjęcie z góry. Niesamowite, ale co nieco straszne przeżycie.

Starszy mężczyzna wychodzi naprzeciw byka z rękami uniesionymi w górę. Okrzykami i tupaniem próbuje nakłonić zwierzę do szarży w swoją stronę. Podchodzi coraz bliżej. Zdezorientowane zwierze, prowokowane pokrzykiwaniem z każdej strony obraca się to w lewo to w prawo. Mężczyzna rozczarowany brakiem reakcji byka kopie go w zad i wskakuje na ogrodzenie.

Dla mnie wyzwaniem jest podejście do płotu kiedy byk jest blisko. Koło mnie chłopczyk, który zdaje się jeszcze nie opanował tabliczki mnożenia, wychyla się beztrosko przez przęsła ogrodzenia mimo że byk jest całkiem niedaleko i krzyczy: Touro!

Dźwięk dzwonków zapowiada bliski koniec przedstawienia. Niewielkie stado wołów z dzwonkami pasterskimi u szyi poganiane przez campino przebiega przez ulicę. Obecność wołów ma działać uspokajająco na wyraźnie zmęczonego już lecz ciągle agresywnego byka. Następnie wszystkie zwierzęta zaganiane są do zagrody.

Tradycja wypuszczania byków na ulice jest kultywowana od wieków. Wzięła się stąd, że gdy campino przeganiali byki przez wieś w drodze na i z pastwiska ludzie dla rozrywki uciekali przed zwierzętami. Dzisiejsze uroczystości w dużej mierze mają na celu oddanie hołdu ludziom pracującym z bydłem. 










































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz